Zawsze, gdy trafiam na fotoreportaż do Białegostoku, wiem, że będzie fantastycznie. Trudno się nie zgodzić, że Lipcowy Ogród jest wyjątkowym miejscem na reportaż, gdzie kadry tworzą się same. Prawda jest nieco odmienna, to tylko genialnie ozdobione miejsce. Prawdziwą historię tworzą ludzie, to oni odpowiadają za klimat, doznania, niesamowitość. Mogę mieć kilka razy pod rząd reportaż w Lipcowym Ogrodzie czy chociażby w Hotelu Traugutta3, jeśli już jesteśmy przy imponujących podlaskich miejscach, ale żadne z wesel nie będzie takie same. Atmosferę budują ludzie!
A ludzie w tym konkretnym przypadku byli n i e w i a r y g o d n i ! Na czele zamieszania stali zniewalający Kamila z Adrianem. Przyznam szczerze, że nasze spotkanie wynikło z przypadku (ale o tym kiedyś opowiem), to było to jedno z najwspanialszych przypadków jakie mogły mnie spotkać. To, co się tam działo, ciężko będzie opisać, ta setka emocji, nieskończonej energii, Krzysiek CJ prowadzący całą imprezę oraz Maestro Chives, który pokazał, że skrzypce elektryczne będą idealnym uzupełnieniem na zabawę weselną. Ciężko było gości zgonić na przerwę, a do oczepin czas minął piekielnie szybko.
Pamiętam jak później podczas sesji plenerowej rozmawialiśmy o tym jak bardzo byłem niewidoczny i niezauważalny. Według wielu opinii ponoć nie dało się mnie zauważyć czy to podczas ślubu, czy później wśród gości na parkiecie. Sama Para Młoda przyznała, że obawiała się o efekt końcowy, skoro nigdzie mnie nie było widać. A ja? Bawiłem się wśród tłumu w epicentrum dzikich tańców, jednocześnie trzymając gdzieś aparat blisko twarzy, by żadna z chwil mi nie uciekła. Robiłem to z dwóch powodów: wśród takiej dynamiki nie dało się ustać w miejscu oraz nie chciałem niepotrzebnie rozpraszać gości zbyt bliskim podchodzeniem. Efekt?
Mati, świetnie to wyszło!
Byłem tam! Sztooooos!
Ale niesamowite! Piękne zdjęcia!